Mam na imię Ania, mam 38 lat i jestem matką trójki dzieci. Kobiety w mojej rodzinie zawsze miały niewielkie piersi, mnie jednak natura obdarzyła dość obfitym biustem. Gdy byłam jeszcze w szkole średniej uprawiałam koszykówkę. Byłam zawodniczką klubu sportowego w rodzinnym mieście. Mój większy biust pomimo zachwytów ze strony kolegów niestety przeszkadzał mi w treningach. W okresie studiów nie miałam już czasu na intensywny sport. Zajęłam się nauką i karierą zawodową, potem wyszłam za mąż i na świecie pojawił się pierwszy syn. Po ciąży moje piersi uległy znacznej zmianie. Nie były już tak jędrne i sterczące jak wcześniej. Byłam trochę zmartwiona, ale wiedziałam, że piersi to nie najważniejsza rzecz w życiu. Poza tym wraz z mężem planowaliśmy jeszcze drugie dziecko. Po kolejnych dwóch latach urodził się nam drugi syn. Szczęście ogromne. Gdy już zakończyłam karmienie piersią, schudłam do odpowiedniej wagi ciała, zaczęłam rozmyślać i zastanawiać się czy nie poprawić wyglądu moich piersi, które tym razem po drugiej ciąży wyglądały mało estetycznie. Mąż zapewniał mnie o miłości i mojej atrakcyjności, ale w głowie kołatała mi jednak myśl o zabiegu chirurgicznym. Czułam się mało kobieca i z trudem pokazywałam się mojemu mężowi bez bielizny.

Długo rozmyślałam zanim podjęłam rozmowę w domu na temat korekcji piersi. Mąż nie był zachwycony moim pomysłem. Jednak to ja czułam się źle w swoim ciele. Po kilku tygodniach od rozmowy z mężem postanowiłam powrócić do tematu. Na początek popytałam wśród koleżanek i znajomych, co o tym sądzą. Kolejnym etapem był internet. Chciałam dowiedzieć co i jak można zrobić, jak przygotować się do zabiegu oraz gdzie taki zabieg chirurgiczny najlepiej wykonać. Na forach internetowych znalazłam wiele ciekawych, ale też i odstrszających informacji. Z doświadczenia wiem, że takim wiadomością nie należy do końca wierzyć. Postanowiłam więc jeszcze raz szczerze porozmawiać z mężem, a potem wraz z nim pojechać do kliniki, gdzie zabiegi korekcji piersi są przeprowadzane.

Pomimo początkowych oporów, sprzeciwów i prób odwiedzenia mnie od wyjazdu do kliniki chirurgicznej w celu konsultacji, mąż zdecydował się pojechać wraz ze mną. Przez ostatnich kilka dni przed wyznaczoną wizytą, przeczytał wiele informacji na temat zabiegu powiększania piersi i obejrzał zamieszczone w internecie fotografie.

Rozmowa konsultacyjna polegała na ocenie stanu moich piersi oraz przekazaniu przez lekarza wszelkich informacji dotyczących przygotowania do zabiegu, technik operacyjnych, przebiegu samej operacji oraz okresie rekonwalescencji z możliwym ryzykiem powikłań. Podczas konsultacji lekarz wstępnie zakwalifikował mnie do zabiegu powiększenia piersi poprzez wprowadzenie protez. Zaproponował mi protezy anatomiczne, gdyż moje piersi były już lekko opadające i nieco asymetryczne. Z powodu karmienia, pierś prawa była bardziej opadająca i większa od lewej. Dzięki zastosowaniu protez anatomicznych można uzyskać wypełnienie nadmiaru skóry, ładny naturalny kształt oraz skorygować widoczną asymetrię.

Drugi etap konsultacji polegał na doborze odpowiednich protez piersiowych proporcjonalnych do mojego ciała. Na wstępie wykonano fotografię mojej klatki piersiowej, a następnie przy pomocy programu Vectra można było ocenić parametry piersi oraz obliczyć różnice ich wielkości. Dzięki okularom 3D mogliśmy wraz z mężem obejrzeć mój biust w wersji przestrzennej. Analiza ta pozwoliła wstępnie ocenić jakiej wielkości protezy piersiowe należy zastosować by efekt był zgodny z moimi oczekiwaniami. Przy pomocy drugiego programu Biodynamic zostały dobrane protezy o odpowiednich w stosunku do moich parametrów klatki piersiowej trzech wymiarach: szerokości, wysokości i projekcji. Wybrane protezy pomiarowe mogłam włożyć do specjalnego stanika, następnie założyłam specjalną obcisłą bluzkę i stojąc przed dużym lustrem zobaczyłam "inną" siebie. Dla mnie zabieg chirurgiczny mógłby być nawet następnego dnia.

Czas od konsultacji do operacji potrzebny był na wykonanie wszystkich zleconych badań by zabieg był przeprowadzony w jak najbardziej bezpieczny sposób. Zajęło mi to około tygodnia czasu. Byłam zdrowa, nic mi nie dolegało, ani też nie pobierałam żadnych leków więc wszystkie badania były prawidłowe. Do zabiegu pozostało mi jeszcze trzy tygodnie. Czekając na zabieg mogłam zorganizować sobie dom i pracę by po operacji mieć dwa tygodnie na rekonwalescencję. W domu mogłam liczyć na pomoc męża, który zrozumiał mój problem i potrzebę zmiany. Zaczął więc wspierać mnie w mojej decyzji. Wiedziałam też, że w razie większej dezorganizacji mogę liczyć na pomoc mojej siostry i mamy. W pracy ustawiłam sobie obowiązki tak by móc być dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim. Czas upłynął dość szybko.

Nadszedł dzień operacji. Od północy dnia poprzedniego nie mogłam nic jeść i pić. Nie wolno mi było też w okresie dwóch tygodni poprzedzających zabieg zażywać Aspiryny i wielu ziół, które rozrzedzają krew i mogą spowodować nadmierne krwawienie. Zaraz po przyjęciu do kliniki obejrzał mnie anestezjolog, po czym doktor wykonał fotografie i narysował planowane cięcie skóry i obrys protez. Zaraz potem zaproszono mnie na salę operacyjną i tu...... tzw. "film" się urywa.

Obudziłam się już na swojej sali po operacji. Czułam ucisk klatki piersiowej oraz niewielki ból piersi. Do prawej ręki była podłączona kroplówka z lekiem przeciwbólowym i słyszałam "pikanie" mojego serca. Odetchnęłam, bo wiedziałam, że już po wszystkim. Nie było źle. Czułam się senna i trochę mnie mdliło. Spałam chyba cały dzień. Nie mogłam nic jeść i pić. Dopiero wieczorkiem, kiedy minęły mdłości mogłam usiąść i nawet trochę wstać. Dostałam wodę do picia, a potem herbatę i dwie małe kanapki. To była najsmaczniejsza kolacja w moim życiu. Byłam strasznie głodna.

Następnego dnia rano po obejrzeniu doktor napisał mi wszystkie zalecenia i mąż mógł zabrać mnie do domu. Czułam się dziwnie. Szczęśliwa, ale jednocześnie pełna obaw, jak to teraz będzie. Wizytę kontrolną wyznaczono mi tydzień po zabiegu.

W domu nie było łatwo. Dzieci biegały, chciały się bawić, a ja chętnie poleżałabym w łóżku i pospała. Piersi miałam obolałe, twarde i mocno napięte. Leki przeciwbólowe przynosiły ulgę lecz tylko na chwilę. Kolejne dni rekonwalescencji były dalece bardziej znośne. Najtrudniej było przyzwyczaić się do noszenia specjalnego stanika i taśmy, które według zaleceń miałam nosić codziennie przez okres czterech tygodni prawie non stop.

Wizyta kontrolna po tygodniu była krótka i polegała w zasadzie na sprawdzeniu przez lekarza czy wszystko goi się prawidłowo. Kolejna miała miejsce miesiąc po operacji. Obrzęk był już niewielki, nie odczuwałam napięcia i ucisku na klatkę piersiową, a piersi były już miękkie i bardzo ładne. Byłam szczęśliwa i zaraz po kontroli pobiegłam do sklepu z bielizną by zakupić kilka nowych zestawów. Moje życie zmieniło się znacznie. Stałam się pewniejsza siebie i czułam się bardzo atrakcyjna. Miałam więcej energii i czasu dla dzieci i dla męża. Zmiany te zaowocowały pojawieniem się na świecie kolejnego dziecka, tym razem córki.

Ania