Mam 54 lata i czuję się piękna…

Kiedy słyszę od moich przyjaciółek, że po 50-tce życie traci swój blask, nie zgadzam się, bo moje życie właśnie nabrało wszystkich kolorów tęczy.

Właśnie…, mam 54 lata, ciągle pracuję zawodowo, mam swoje pasje i niezwykły entuzjazm dla życia. Ale nie zawsze tak było. Odkąd pamiętam, moje życie składało się z różnych przyzwyczajeń i powinności. Byłam przyzwyczajona do swojego stylu ubierania się (tzw. nijaka klasyka, bez wyrazu i fantazji), zdrowego odżywiania (wszystko z matematyczną dokładnością przeliczałam na kalorie) i pewnej aktywności fizycznej (raz w tygodniu wybierałam się na godzinną, rowerową przejażdżkę). Moje życie towarzyskie było uregulowane powinnościami w najdrobniejszych szczegółach. Uznałam, że powinnam chodzić od czasu do czasu do kina, teatru, czytać nowości literackie lub spotkać się ze znajomymi. Nietrudno przewidzieć, że nadszedł moment kryzysu, w którym uświadomiłam sobie, że upływ czasu jest bezpowrotny. Szukając możliwości poprawy mojego samopoczucia zaczęłam od badań lekarskich, które – o dziwo – wypadły bardzo dobrze, bo okazało się , że mój wiek biologiczny jest znacznie niższy niż metrykalny. A jednak jest jakieś światełko w tunelu, no tak, w zdrowym ciele…., tylko, żeby jeszcze to ciało było piękne… . Chwila prawdy przed lustrem zaowocowała decyzją o zabiegu powiększenia piersi, bo cóż bardziej podkreśli moją kobiecość ? – tak sobie wtedy pomyślałam. W ciągu kilku tygodni byłam po konsultacji z lekarzem i po wizualizacji komputerowej, w czasie której mogłam zobaczyć jak będę wyglądać po operacji - od tego momentu prawie odliczałam dni do zabiegu. W moim wieku piersi już trochę opadają, więc zdecydowałam się na implanty anatomiczne, aby uzyskać również efekt podniesienia piersi . Mój entuzjazm do tego stopnia przysłonił dyskomfort związany z zabiegiem, że nawet nie pamiętam czy ból był duży i jak długo były jakieś szczególne ograniczenia. Moje piersi były na początku trochę obrzęknięte, ale kształt miały bardzo naturalny, co spowodowało, że natychmiast poczułam się swobodnie i bardzo kobieco.

Teraz jestem pół roku po operacji, polubiłam lustro, do swojego stylu ubierania dodałam eleganckie dodatki i głębokie dekolty, do diety wprowadziłam egzotyczne smaki, mój krąg znajomych ciągle się poszerza, a w moim życiu jest jak w poezji, której dalszy ciąg każdy może dopisać:


„Młodość nie jest okresem życia,
jest natomiast stanem ducha.

Jesteś tak młody jak twoja wiara;
tak stary jak twoje zwątpienie;
tak młody jak twe zaufanie do samego siebie;
tak stary jak twój lęk;


Mam 54 lata, czuję się spełniona, piękna i jestem tak młoda, jak mój entuzjazm, zdumienie i zachwyt, jak dziecięce pragnienie radości…

Anna B.